23.02.2025 – niedziela – Sintra – Praia das Macas – Cascais
Ach, co za dzień! Różnorodny, jeśli chodzi o emocje – od cudownej wędrówki przez klify, nad oceanem, przez energetyczne spotkanie z Amandą i nowo poznanymi znajomymi, po pewną wieczorną, a raczej nocną, przygodę🙈😁
Zaczęliśmy późno, jak na nasze możliwości😉, bo dopiero o 9 mieliśmy pociąg do Sintry (bilet około 2,50 euro). Na miejscu, w informacji turystycznej (na dworcu), dowiedzieliśmy się, że w okresie zimowym, tramwaj do Praia das Macas ma kurs o godzinie 10:20, więc dla nas – idealnie. Jego przystanek znajduje się przy rondzie, obok Museu das Artes de Sintra, czyli idzie się kilka minut w przeciwnym kierunku, niż do pałaców. Bilet kupuje się w tramwaju (5 euro), jest w nim 17 miejsc siedzących, więc w sezonie może być to atrakcja trudniej osiągalna. Tramwaj jedzie po jednych torach tam i z powrotem, a podróż w jedną stronę trwa około 40 minut. Bardzo fajna przejażdżka! Można zobaczyć z oddali pałace Pena i Montserrate oraz Zamek Maurów. Jedzie się malowniczą trasą (fragment możecie zobaczyć na filmiku).
Na Praia das Macas (Plaży Jabłek), rozpoczyna się piękna trasa biegnąca klifami, z których można również schodzić na mijane plaże. Spokojna wędrówka, z czasem na napawanie się widokami, zajęła nam około 4 godzin. W planie mieliśmy jeszcze Cascais, więc stanęliśmy na przystanku autobusowym, znajdującym się nieopodal końca naszej trasy. Trudno było się zorientować w rozkładzie jazdy, więc poczekaliśmy, aż przyjedzie autobus i powiedzieliśmy kierowcy, że życzymy sobie kurs do Cascais 😁 Kierowca odparł, że do Cascais nie jedzie, ale podwiezie nas w miejsce, skąd możemy tam się dostać autobusem nr 1624 i za tę podwózkę nie chciał nawet pieniędzy😁 Czyli mamy zaliczoną podróż za jeden uśmiech 🥰
Linia nr 1624 jest niemalże trasą widokową. Zahacza o Przylądek Cabo da Roca, na którym byliśmy trzy lata temu. Z przystanku udało mi się zrobić foto latarni morskiej i pozdrowić najbardziej wysunięty na zachód, punkt lądu stałego, Europy🩷
W Cascais wypiliśmy nieszybkie😉espresso z Amandą, którą poznaliśmy rok temu w Porto, jej chłopakiem i przyjaciółką (pozdrawiamy💕). Przedostatnim pociągiem o 19:04, wróciliśmy z Cascais do Lizbony (stacja Cais do Sodre) wypakowaliśmy plecaki i już trzeba było lecieć po pieczywo na następny dzień, żeby zdążyć przed zamknięciem sklepu (21:00) no i jeszcze zjeść obiad. Znaleźliśmy restaurację, w której już kiedyś byliśmy – „Aheel’s dinner Restaurant”. Gorące, świetne bacalhau i grillowane sardynki były rewelacyjne! W drodze powrotnej zahaczyliśmy jeszcze o uliczny koncert (możecie zobaczyć na filmiku, jak się bawi Lizbona około 23:00😁) i o Praca do Commercio, żeby zrobić parę nocnych zdjęć. Kiedy już byliśmy gotowi kończyć swój dzień przed północą i pozostało jeszcze tylko spakować plecak, żeby był gotowy na poranny wyjazd (pobudka 5:45, bo Flixbus do Nazare odjeżdża o 8:00), okazało się, że mojego plecaka nie ma! Nie jestem pewna, czy możecie sobie wyobrazić moje osłupienie i emocje. W kilka minut byliśmy w drodze do restauracji, a ja nie mogłam uwierzyć jak to się stało, że tym jedynym razem, nie obejrzałam się po wstaniu od stolika, by sprawdzić czy wszystko zabrałam! Dotarliśmy na miejsce po 20 minutach i zobaczyliśmy na drzwiach prawie całkiem opuszczoną żaluzję. Ale „prawie robi wielką różnicę”😉 Zaczęliśmy w nią pukać, a po chwili pan nam otworzył oraz wręczył mój ulubiony plecak z Madery, z całą zawartością🙈 Czy ja mogłam zasnąć tej nocy? Cóż … jakieś dwie godziny spania i trzeba wstawać, bo czas jechać do Nazare😁
8 komentarzy. Zostaw komentarz
Pierwszy! 🩷
Zawsze pierwszy🙈 ciekawe jak On to robi🤔😜
Obserwuję bloga 😁
Znowu puchar! Widać nie jest przechodni 😁🏆
Jak pięknie 😍🩷 zamawiam trochę słońca do Polski ☀️🩷
Słońce przywiezione 😁
Cudowne krajobrazy 😀🩷
🌊🩵🌊